niedziela, 16 października 2022

31. Dodo na Komodo

         Szanowni Tuzaglądacze,

znów sięgamy do zamierzchłych czasów, jeszcze dawniejszych niż prastare. Krótko mówiąc, co najmniej kilka er wstecz. Tak na oko – parę milionów latek. No i te lata tak sobie mijały, mijały, w przyrodzie miały miejsce różne zawirowania tudzież zaszłości. Ale jak by nie patrzeć, w całej tej przestrzeni czasowej pokusy na cudze baby były zawsze. Zwłaszcza, gdy było przyzwolenie, a nawet zachęta. Zobaczmy, co się przydarzyło bohaterom dzisiejszych rymowanych historyjek, bo to może nawet dawać do myślenia.

 

Dodo na Komodo

Taka historia. Ktoś by mógł powiedzieć, że to niemożliwe. Ja też twierdzę, że to niemożliwe. A jednak się zdarzyło. Ująłem to w wiersz okolicznościowy okołowielkanocny. Bohaterami wiersza są ptak drobiopodobny, który przeżywszy miliony lat, wymarł, oraz jaszczurka krokodylopodobna, która także przeżywszy miliony lat, ma się całkiem dobrze. Naukowcy zaś prowadzą badania systematologiczne i nie mogą dojść do ładu ani z dodo, ani z waranem.

 

Oto historia z pozoru całkiem niemożliwa,

Życie, jak to życie, lubi takie figle płatać,

Bo – prawda, absurd zgoła, jest tutaj niewątpliwa –

Ostatni dodo, choć nielot, chciał sobie polatać.

 

Z Mauritiusa ruszył, wylądował na Komodo,

Eleganckim telemarkiem, z przygiętym kolanem,

Wtem horror, przerażenie, o nieszczęsna przygodo!

Spotkał się oko w oko ze straszliwym waranem.

 

A dokładniej – z waranicą, żoną waranową,

Co nań apetyt poczuła od samego ranka.

Gdy mąż waran – romantyk w chmurach chodził z głową,

Nie jako danie go postrzegła, a w roli kochanka.

 

Szepnie mu do uszka: „Mój ty przepiękny brzydalu,

Spraw, abym chuć poczuła, kuj, tarmoś mnie fizycznie,

Bierz mnie, gwałć i pożądaj, kochaj w każdym calu.

Mąż myśli, że się rozmnażam partenogenetycznie.

 

Uwiodła go ta teoria pseudonaukowa,

Miast mi na ogonek wskoczyć i przekazać geny,

Woli klecić wierszydła, choć ja czekam gotowa.

Chyba mu płeć ma obrzydła, że pożąda weny.

 

Nie zwlekaj, każdy nasz krok to dla ludzkości mila,

Uchylmy odważnie tajemnic natury wieczko.

A kiedy już nadejdzie ta wiekopomna chwila,

Wykluje się z jaja prześliczne dzieciąteczko.

 

Pal licho, niech mąż mój już sobie te wiersze kleci,

Niech się oddaje ukochanej wenie miłośnie.

Postanowiłam, napłodzę z tobą wiele dzieci,

A potem uciekniemy hen hen – tam, gdzie pieprz rośnie.”

 

Gdy baba coś postanowi, nie ma na nią mocnych,

Waranica cichaczem dała nogę z Komodo.

Wraz z gachem przysiedli na Wyspach Wielkanocnych.

Głowią się teraz mędrcy: „Gdzie się podział dodo?

 

Wiemy – żył na Mauritiusie ostatni osobnik,

Powinny się przynajmniej zachować jego szczątki.

Stanowił dla nauki przepiękny ozdobnik.

Jak nielot mógł odlecieć? Co to za porządki?!”

 

A na Komodo popłoch, wykluły się dziwaki,

Anarchia przeniknęła naukowe tkanki.

Po wyspie łażą ni to jaszczurki, ni to ptaki,

Zoologiczne dziwy – jakieś dodowaranki.

 

Wzięto pod lupę poetę warana: „Mój drogi,

Mów, bo cała sprawa śmierdzi niemałym skandalem.

Czyżby pani waranowa przyprawiła ci rogi?”

„Och, moja żona? Ona uciekła z jakimś brzydalem.

 

Nade mną zaś czuwa wena niczym nieskalana.”

Tymczasem młoda para miała już plany stanowcze.

Z naukowca-systematyka zrobiwszy barana,

Najzwyczajniej w świecie prysnęła na Wyspy Owcze.

 

Wrocek, 27.03.2021 r.

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz