środa, 29 listopada 2023

50. W barze na Woli 2

 

Przyznam się Szanownym Tuzaglądaczom, że odwiedziłem bar na Woli po raz drugi. Tym razem solo, czyli bez Joli i Oli. I bardzo dobrze, bo spotkała mnie tam wcale miła niespodzianka. Niespodzianka, jakiej można mi tylko pozozdrościć. A przynajmniej mogą mi pozazdrościć panowie. A zatem przejdźmy do ad rema i uchylmy rąbka.

 

W barze na Woli 2

 

Na antresoli, na Woli w barze

Podano brzanę grzaną na parze.

A ja się pytam grzecznie barmana:

– Dlaczego brzana jest niedogrzana?

– Zapewniam pana, że pańska brzana

Jest podgrzewana parą od rana.

– To niedorzeczność, proszę barmana,

Brzana na parze ma być dogrzana.

 

Siedzę tak w barze przy kontuarze,

O brzanie grzanej na parze marzę.

Na to się wtrąca miła barmanka:

– Od grzanej brzany lepsza jest grzanka.

A jeśli taka pańska zachcianka –

Będzie i grzanka, i niespodzianka.

 

Niesie na tacy tych grzanek stosik,

Lecz nie pasuje mi tutaj cosik.

Bo niesie grzanki cud czarnobrewy,

Mając fartuszek na stroju Ewy.

Serce mi rośnie, odkładam grzankę

I pełną parą grzeję barmankę.

 

Wrocek, styczeń’2014

 

niedziela, 19 listopada 2023

49. W barze na Woli 1

 

Szanowni Tuzaglądacze,

pchany siłą rozpędu, zapuszczam kolejny raz z rzędu. Dziś coś dla smakoszy ichtiologicznych. Będę dawkował po trochu, żeby łasuchy nie popękały z przejedzenia.

 

W barze na Woli 1

 

W barze na Woli, na antresoli,

Podano solę, ale bez soli.

Szukam po stole soli do soli,

Bo z solą wolę, a nie bez soli.

 

Kelner biadoli, że nie ma soli.

– A może bola was zadowoli?

Bo mogę podać boli do woli.

A zamiast soli koli do boli.

 

Mej żonie Joli i córce Oli

Smakowi gwoli też chce się soli,

Bo solę wolą i solę solą.

Nie zadowolą się bolą z kolą.

 

– Niech nie fanzoli, a szuka soli! –

Mówi ma Jola przy wtórze Oli.

– Nie będę jadła miast soli boli,

Bo mnie wątroba od boli boli.

 

Kucharz z Angoli wzrostu topoli

I z aparycją Jasia Fasoli

Z pomocą lupy oraz busoli

Znalazł solniczkę. Ale bez soli.

 

Przybył podstoli. Dmąc w róg bawoli,

Wypiął z etoli kołnierz soboli.

Kelner atoli miał wzrok sokoli,

Wybrał z etoli pół mendla moli.

 

W swej roli dalej się nie certoli,

Bo podrygując w rytm barkaroli

I tańcząc przy tym taniec chocholi,

Podał ravioli z źdźbłami rukoli.

 

– Co mi tu smoli?! Dość samowoli! –

Grzmi moja Jola przy wtórze Oli.

Na to podstoli jak w aureoli:

– Za pogrom moli ja szukam soli.

 

Pod stół podstoli już się gramoli,

By szukać solo soli do soli.

Lecz widząc nogi Joli i Oli,

Do woli, myśli, dziś poswawoli.

 

Don gondoliere spławił gondolę

I piejąc arię: O mio sole,

Też pod stół pcha się i już podstoli

Nie solo szuka soli do soli.

 

Boy mimo woli wokół pianoli

Wciąż szuka solę miast szukać soli.

Z tego wszystkiego w barze na Woli

Jest zamieszanie niczym w tomboli.

 

I chociaż nie wiem, czy to jest lepsze,

Odtąd po prostu ja solę pieprzę.

 

Wrocek, luty’2014

 

poniedziałek, 13 listopada 2023

48. Piernikowy Ludzik

    Po dłuższym okresie niezapuszczania zapuszczam coś dłuższego, aby choć trochę skrócić męki Tuzaglądaczy oczekujących na zapuszczenie.


Piernikowy Ludzik

Opowiadajka przygodowa z Toruniem w tle, w jednym akcie, w czterech odsłonach, w ogóle niepouczająca. Wręcz przeciwnie. No, może trochę. Ale z wnioskami. Z dowodem prawie matematycznym, a na pewno logicznym. Tyle że bez sensu. I z dziką puentą.

Jako że Toruń piernikiem stoi, z Torunia wywodzi się słowo „pierniczyć”. Jest to słowo wieloznaczne i wiele znaczące, co nietrudno będzie zauważyć podczas lektury, gdyż autor skrzętnie je wykorzystywał. Przetransponowane do współczesności, dostało formę z o wiele większą ilością znaczeń, zachowało jednak ponadczasowy, niezniszczalny rdzeń „pier”. Hardcorowcy mogą używać uwspółcześnionej wersji. Wyjątek od „pier” stanowi użyte w wierszu pięć gwiazdek, ale spieszę uspokoić P.T. Czytelników, że jest to zabieg jednorazowy, celowy i jak najbardziej trzymający się konwencji. I jeszcze jedno – nie mylić Torunia z Turoniem.

 

Odsłona I

 

W Toruniu na Podmurnej, tuż przy magistracie

Żył Piernikowy Ludzik w piernikowej chacie.

Żywił się piernikami, jak i wszyscy w mieście,

A mieszkańców tam było tysiączków ze dwieście.

Bo w Toruniu z piernika było zgoła wszystko,

Na jakie byś w mieście trafił targowisko –

Z piernika było mięso, wędliny, warzywa,

Grzyby, masło i sery, mleko i oliwa.

Piernikowy był agrest i pestki w agreście

Oraz same pierniki w piernikowym cieście.

Z receptury babuni niezbicie wynika,

Że było sto dwa procent w pierniku piernika.

Pierniki były w kawie, w zupie i w bigosie.

Ludzik dość miał pierników, wręcz po dziurki w nosie.

Wpierniczywszy pierników aż do obrzydzenia,

Spierniczył w świat, by szukać innego jedzenia.

W głowie myśl mu dzwoniła: „Ach gdyby tak można

Zjeść golonkę, szaszłyczek lub kurczaczka z rożna”.

Wtem na polanie ujrzał coś na kształt kurnika.

„Ja pierniczę – zaklął – ten też jest z piernika.”

Cała tedy z piernika była owa chatka,

Wszystko było z piernika, więc u drzwi kołatka,

Zawiasy, klamki, zamki i klucze w tych zamkach.

Z piernika były meble i obrazki w ramkach,

Z piernika były ściany, drzwi też piernikowe,

Piernikowy Ludzik piernicznął się w głowę.

Rzecz ta Ludzikowi piekielnie dopiekła,

Zaś na myśl o szaszłyku aż mu ślinka ciekła.

Jednak… z oględzin chaty wniosek mu wynika,

Że pewnie tutaj szaszłyk też będzie z piernika.

Nim to wrażenie wraże w myślach mu ostygło,

Spojrzał w górę i ujrzał piernikowe śmigło.

„Acha, błysnęło w głowie, to historia taka?

Wiem ja już teraz, co ma piernik do wiatraka.”

 

Odsłona II

 

Oj, zjadłoby się, zjadło golonkę z musztardą

Miast z rzeczywistością się użerać twardą.

Ludzikowi się lęgną myśli pod kopułą:

„Ach, móc wpierniczyć szaszłyk wraz z razową bułą.

Cóż, jeśli nie ma nawet pół kęsa szaszłyka,

Zadowolić się muszę kawałkiem piernika.

Skoro nie ma golonki, gołąbka, kurczaka,

Odłamię sobie na obiad kawałek wiatraka.”

Wdrapał się na dach chaty, a stamtąd na taras,

Tam dopiero go dopadł piernikowy ambaras.

Popatrzył w kąt tarasu, w nim ujrzał konsolę,

Na niej log, sekstans, kompas, lunetę, busolę,

Astrolabium, cyrkiel, zegary słoneczne.

Wszystko to z piernika, więc bezużyteczne.

Tak sobie pomyślał, lecz się bardzo mylił.

Wnet nad konsolą nisko Kopernik się schylił,

Po czym stanął w pozie niejako Hamleta,

Już w dłoni niczym czaszka błysnęła luneta.

Pierś wypiął, usta wydął, w płuca nabrał wiatru,

Rzekłbyś, na wielki spektakl wszedłeś do teatru.

Jakby ze sceny płynie szekspirowska mowa,

Wybrzmiewają w eter wiekopomne słowa:

„Obracać, nie obracać? Oto jest pytanie.

Dziś ja, prosty astronom, odpowiedź dam na nie.”

I cytował swe dzieło, ręce w górę wznosił,

„O obrotach sfer niebieskich” wszem i wobec głosił.

Ludzik słucha, a po głowie myśl przewrotna bryka –

„Wiem o niebieskich migdałach, ale nie piernikach!”

Wtem Archimedesowe zabrzmiało: „Eureka!”

„Niech się ruszy Ziemia, Słońce zaś niech czeka”.

„Ale napiernicza! Można się z tym zgodzić?

Słońce już nie będzie wschodzić i zachodzić?

Co ten Mikołajek nam za brednie plecie?

Takich rzaczy nie głosi nikt na całym świecie.”

Piernikowy Ludzik w zagadnienia głąb wnika –

„Ja ten problem rozwikłam, ***** Kopernika!

Ziemia wszak jest płaska, to poważny powód,

By postawić tezę i na nią dać dowód.

Tezę wnet mu twórczą podsuwa logika:

„Co takiego piernik ma do Kopernika?”

Z zapomnienia wrócił wierszyk, co dla dzieci

Ku wiecznej pamięci pisali poeci:

„Wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię,

Kopiernikowe go wydało plemię.” 1)

Przyznam, ta logiczna wolta zgrabnie wyszła mu,

Śmiało spuentować rzecz może: c.b.d.u.

 

1)  Sparafrazowana rymowanka wyszła spod pióra Jana Nepomucena Kamińskiego około 1822 roku, a w oryginale widnieje na tablicy pamiątkowej w domu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

 

Odsłona III

 

Pora zejść z obłoków, ziemię kontemplować,

Uda się Ludzikowi w tej chacie przechować?

Od góry do dołu chatę wzrokiem ogarnął,

Lecz do życia w niej dojrzał perspektywę marną.

Piernikowe mury, piernikowa fasada,

Czy ta chata w ogóle do czegoś się nada?

Nic, tylko piernik w koło, wszędzie tylko piernik.

Ależ mnie zbałamucił kanonik Kopernik!

Przyjrzał się balkonom, przyjrzał się fasadzie.

Rząd okien otwarty niczym w amfiladzie.

Z piernika szyby miały z piernika okienka,

Może wyjrzy przez nie piernikowa panienka?

I pomacha chusteczką, i prześle całusa,

By zaprosić z wizytą najdzie ją pokusa?

Wtem zafalowała piernikowa zazdroska,

Zza niej zaś paluszek przywołał młokoska.

Tak się w jednej chwili spełniają marzenia!

Piernikowy Ludzik aż piernął z wrażenia.

Wpadł z impetem do chaty aż mury zadrżały

I stanął jak wryty, znaczy oniemiały.

Poczuł się w tym nowym anturażu z pierników

Jak Alibaba wśród czterdziestu rozbójników.

Czterdzieści piernikowych stało tam panienek.

Wszystkie prawie nago, czyli bez sukienek.

Z piernikową nagością wdzięcznie się obnoszą,

Na wspólną kąpiel Ludzika do basenów proszą:

„W pierwszym się zachwycisz pyszną marmoladą.

Drugi basen jest z lukrem, trzeci z czekoladą”.

Już pierwsza panna kroczy, czego się spodziewać?

Szprycę w ręku dzierży: „Nie próbuj mi zwiewać.

Wypnij się mój Ludziku milutki, kochany,

Wnet słodką marmoladą będziesz nadziewany.”

Reszta panien trzyma w tej pozycji zucha,

Pierwsza marmoladę wciska mu do brzucha.

Tak napełnionego kąpią w czekoladzie,

A na koniec lukier inna panna kładzie.

Ludzik w desperacji wyczynia przysiady,

By się pozbyć nadmiaru gęstej marmolady.

Mówi panna: „Niech mi tu Ludzik zanadto nie bryka,

Oto właśnie powstaje pierników fabryka.

To prawdy, Ludziku, najpowszechniej znane,

Że najlepsze pierniki są te nadziewane.

Zapamiętaj to jeszcze, że nie made in Unia,

A najlepsze pierniki są tylko z Torunia”.

 

Odsłona IV   

 

À propos Torunia i à propos piernika –

Ma tu swoją siedzibę uczelnia Rydzyka.

Rektorem, mentorem tej studenckiej wiary

Jest ojciec-dyrektor, czyli piernik stary.

Uczy w niej, jak stosować różne sprytne tricki,

Jak nie musieć nic robić, a zjadać pierniki,

Jak czcze obietnice zamienić w monety,

Które brzęczą w sakwie niczym kastaniety,

Jak zabajerować, jak robić podchody,

By od bezdomnego dostać samochody,

Jak się nie narobić po łokcie, po pachy,

Aby piękne słówka zamienić w maybachy,

Jak za obiecane na wierzbinie gruszki,

Móc doić bezwzględnie w moherach staruszki.

Chełpi się swą szkołą więcej niż potrzeba,

Bo mu spadła ona wprost z samego nieba.

„Na usługach mam radio, telewizję mam,

Radio zwie się Maryja, telewizja Trwam.

Za ich pomocą bardzo łatwo się bogacę,

Babcie grube koperty dają mi na tacę.

Któż by nie skorzystał z takowej oferty?

Za święty obrazek renta do koperty.

Obiecuję im za to wieczne życie w niebie,

Teraz niech wspomogą księżulka w potrzebie.

A potrzeby moje nieograniczone,

Plany mam bogate, wręcz niewysłowione.

Z pranych mózgów zrobię im ganc czystą wodę,

A ich wdowią rentę będę miał w nagrodę.

Jeśli chodzi o wodę, urządzę tu termy,

Za to też zabulą toruńskie ofermy.

Dostanę dotację, rząd na tym nie straci,

Bo i tak babinka za wszystko zapłaci.

Będą mnie z wdziędzności po rękach całować,

A ja będę koperty za pazuchę chować.”

Tłumy wiernych walą drzwiami i oknami:

„Ojcze Dyrektorze, ty módl się za nami.”

Oj, sprytny jest, sprytny ten bidulek klecha,

Widać, taka już jego pierniczona cecha.

Broń nas, Panie Boże, od ojców Rydzyków,

Jeszcze przejmie fabrykę toruńskich pierników!

PS

„Na Uralu nadajnik przyjaciele dali,

Podpierniczać pierników cicho nakazali.

Skrupulatnie dzieło moje odpierniczam,

I srebrników stosy codziennie odliczam.”

 

Dzika puenta

 

Taka to rzeczywistość Toruń dziś dotyka,

Czego tylko byś nie tknął, wszystko jest z piernika.

Zrobione, wymarzone czy też wymodlone,

Prawda zawsze jednaka – wszystko spierniczone.

Choćbyś z siebie wyszedł i stanął na głowie,

„Piernik is always piernik”, jak mówi przysłowie.

Natury ty – czytelniku wiedz – nie zbałamucisz,

Z piernika powstałeś, w piernik się obrócisz.

 

Wrocek, 18.07.2023 r.