sobota, 8 kwietnia 2023

45. Odwieczny dylemat

 

Szanowni Tuzaglądacze, zaczynamy świętowanie. Życzę Wam, prócz wszelkiej życiowej rozkoszy, abyście nie upadali na duchu, nie popadali w histerię i nie rwali włosów z głowy z rozpaczy, czytając moje wiersze. Przy okazji postaram się rozwiązać najstarszą zagadkę świata. A przynajmniej spróbuję się postarać. 

 

Odwieczny dylemat

 

Oto problem tchnięty w wiersze –

Ludzkość nęka myśl ponura,

Co na Ziemi było pierwsze:

Jajko czy też może kura?

 

Arcychytrze po wsze czasy

Zagmatwała rzecz natura –

Co początkiem drobiej rasy:

Jajko było czy też kura?

 

Już się Alleluja święci –

Ludów wiara i kultura.

Rozwiązanie szybkie nęci:

Pierwsze jajko czy też kura?

 

Szklana kula, odczynianie,

Wróżba czy też inna bzdura

Nie odpowie na pytanie:

Jajko było wpierw czy kura?

 

O co tyle jest hałasu?

Pozwoli mi synekura,

Aby dla zabicia czasu

Zgłębić temat: Jajko? Kura?

 

Do maszyny więc zasiadam,

Mina tęga i postura.

Ja ten problem wreszcie zbadam:

Jajko pierwsze czy też kura?

 

Stuk klawiszy mi podpowie,

Wrzasnę wnet zwycięskie „hura”!

Przegnam niepewności mrowie:

Kura? Jajko? Jajko? Kura?

 

Pod sklepieniem mojej czaszki

Pytań się gromadzi chmura.

Brzęczą jak natrętne ważki:

Może jajko? Może kura?        

 

Z zapisanych kartek stosów

Tworzy się makulatura.

Odpowiedzieć wciąż nie sposób:

Czy to jajko? Czy to kura?

 

Na nic książki, wademeka,

Prasa, inna też lektura;

Wciąż dylemat mi dopieka:

Jajko? Nie! To może kura?

 

Na nic pilne studiowanie,

Kursy, szkoły i matura.

Retoryczne trwa pytanie:

Jajko czy też jednak kura?

 

Żar z mych lic bucha jak z pieca,

Mózgu grozi mi ruptura.

Jak mam dociec, to ci heca:

Pierwsze jajko? Nie! A kura?

 

Jak osiołka niemoc dusi –

Owsa żłób czy siana fura?

I to nęci, i to kusi:

Jajko? Kura? Jajko? Kura?

 

Dzień mnie bladym brzaskiem wita,

W szklance stygnie jakaś lura,

W głowie ciągle myśl nie świta:

Jajko czy też, psiakość, kura?

 

Tyle godzin nad tym ślęczę,

Stale myśl się tłucze, która

Jest jak czkawka; czkając jęczę:

Ja, ja, jajko? Ku, ku, kura?

 

Nie w mych rękach przyszłość świata.

Poszły w kąt: buta, brawura.

W gordyjski się węzeł splata

Zagadnienie: Jajko – kura.

 

Kogóż prosić mam o zdanie,

Gdy miast głowy pusta rura,

By odpowiedź na pytanie

Dostać: Jajko czy też kura?

 

Na święconkę, co wśród bazi

W oknie tkwi mojego biura,

Zerkam, a po głowie łazi

W tę i nazad: Jajko? Kura?

 

Wielkanocny spraw baranku,

Bym, nim zabrzmi pianie kura

W głuchej ciszy o poranku,

Wiedział: jajko to czy kura?

 

Eureka! – prosto z mostu

Wołam i dopadam pióra.

Rozwiązaniem jest po prostu:

Ani jajko, ani kura!

                                     

Nie pomylę się tu raczej,

Za namową więc baranka

Problem stawiam dziś inaczej:

Pierwsza kura czy pisanka?

 

Wrocław, 7.04.2001 r.                    

 

Gdy już problem rozwiązany, to jeszcze kilka świąteczeństw. Jak to koleżanka zwierzała się koleżance: – Ja to mam męża ale luja. – Ta zaś składając jej życzenia mówiła: – I ucałuj męża przy jajku. 

niedziela, 2 kwietnia 2023

44. Bajeczny po-całun-ek żabki

     W 33. pościku wspomniałem o roli, jaką spełniła żabka w życiu pewnego faceta. Uchylę tedy rąbka tajemnicy i przedstawię, jak się całkowicie rzecz miała. Bo ta niby drobna sprawa wpłynęła na dzieje Europy, a pewnie i w jakimś stopniu na dzieje świata. Jeśli jeszcze ktoś się nie domyślił, zapraszam do poczytania.

Bajeczny po-całun-ek żabki

Co się może zdarzyć, gdy się człowiek chce przypodobać teściowej. No i gdy baba wykracze.

 

O zmierzchu, gdy już wzeszły przedwieczorne zorze,

Wracało zygzakiem z baru wstawione niebożę.

Spędziło tam z przyjaciółmi przeupojne chwile,

Zamieniając skutecznie procenty w promile.

 

Niby młody jeszcze, tak podług metryki,

A zawołany domator – książki, pamiętniki.

Druga pasja to piwo, najchętniej full mocny,

Stąd niniejszej eskapady epizodzik nocny.

 

Pełzł opłotkami chwiejnie, zygzakiem, zawile,

Choć do domu na przełaj miał tylko trzy mile.

Pulares pusty, we krwi trzy promile.

Statystycznie biorąc, miał promil na milę.

 

Wtem na ścieżce żabka, zielona, niepewna,

Rzekła: „Jestem w żabę zmieniona królewna.

Jeśli dasz mi całusa na me wybawienie,

To spełnię twoje najskrytsze życzenie”.

 

Myśli – choć być królem świetnie, za wysokie progi,

Duuużo za wysokie jak na moje nogi.

Już wiem, będę dla teściowej idealnym zięciem,

Gdy zostanę bogatym, pięknym arcyksięciem.

 

Do stracenia nic nie mam, świadków też tu żadnych,

Alkohol znieczuli dotyk ust szkaradnych.

Zrobił wargi w ryjek, cmoknął w buźkę płaza,

Niech teraz pokaże, co potrafi, zaraza.

 

Budzi się z rana, łoże wielkie jak tarasy,

Baldachim nad głową, jedwabie, atłasy.

Nie chce wierzyć – sen to może czy jawa?

Ten przepych, ten luksus na bajkę zakrawa.

 

Już rejwach się robi, służba z omletem bieży,

Garderobiana kreację małżonce mierzy.

Lokaj strój paradny w ukłonach podaje,

Żona pośród życzeń propozycję daje.

 

„Na rocznicę ślubu poczułam zachciankę,

By zrobić ci, mężu, miłą niespodziankę,

Urządzimy wycieczkę pociągiem i autem,

Zdążymy z podróżą przed w ratuszu rautem.”

 

I Zośka przed lustrem wciera puder nowy.

„Będziemy mieć dziś dzień bardzo wystrzałowy.

Mniemam, że mężulka pomysł ten nie zgniewa.

Więc Ferdynandzie, wstawaj! Jedziemy do Sarajewa!”

 

Wrocek, 15.06.2021 r.