niedziela, 30 października 2022

33. Jeż i żaba

     Czasem bywa taka sprawa, że się komuś coś wydawa. Dziś także odwiedził nasze strony jeż. Tylko w znacznie mniej atrakcyjnym towarzystwie, a mianowicie z żabą. Nie ma się co obruszać, ja wiem, że bywają całkiem fajne żabcie, ale kiedy sobie przypomnę rolę, jaką odegrała żaba w życiu pewnego gościa, to mnie aż coś bierze. O tym gościu będzie kiedy indziej, a o żabie już teraz. Zgaga, skradła jeżowi show.

Jeż i żaba

Spotkali się u bagniska;

On – kolczasty, ona – śliska.

On – stateczny, ona – gibka,

On – uroczy, ona – brzydka.

Żaba chytrze okiem błyska

I ślina jej cieknie z pyska.

Jeż przeciwnie, kolce suszy

I już żaby ma po uszy.

Żaba szepcze mu do ucha,

A natrętna jest jak mucha:

Może byśmy po kolacji

skosztowali prokreacji?

I ze skrzeku, mój mileńki

Wykluli jakieś żabeńki?

Chyba ci się coś wydawa,

A w ogóle – śliska sprawa.

Seksualne mieć zachcianki,

By z kolcami wić kijanki.

Lepiej spływaj stąd, malutka,

Nim ci skubnę żabie udka.

 

Wrocek, 23.06.2016 r.

 

niedziela, 23 października 2022

32. Jeż i zwierz

 

Sznowni Tuzaglądacze,

W poprzedzającym poprzednie wejściu, czyli w przedostatnim, zostały wywołane do tablicy jeże. I dzisiaj jest właśnie o nich. Erotyka jeży jest dość kolczasta, tak dalece pewnie, że jeża erotomana należałoby nazwać potencjalnym samobójcą. Zwłaszcza gdy nieokiełznana potencja pcha gościa na głębokie wody cielesnych uciech, a prokreacja dopomina się o swoje. Ale i samobójca czasem przeżyje. Ano, zobaczmy, czy to prawda.

 

Jeż i zwierz

 

Czasem realizacja marzeń może być bolesna. Zwłaszcza gdy prokreator zafiksuje się na konkretną kandydatkę, co tu kryć – dość kolczastą –  na prokreantkę. No, ale ważne, że z dobrym skutkiem. Czyli nie ma tego złego…

 

Na kamieniu usiadł jeż.

Obok przysiadł inny zwierz.

Zwierz do jeża tak powiada:

Istna to degrengolada,

Bym przez jakieś przeoczenie

Robił za wszelkie stworzenie.

Bowiem orzec trudno chyba,

Czy ja ptak, ssak, czy ryba?

Nie od rzeczy by się zdało,

Abym miał konkretne ciało.

Bym zwierzęciem mógł się stać,

Nie w nieokreśleniu trwać.

Tobie dobrze, sam to zważ,

Ty przynajmniej kolce masz.

Kogóż trzeba o to prosić,

Bym mógł z dumą kolce nosić?

 

I wpatruje się w twarz jeża.

Ten zagaja zaś do zwierza:

Drogi zwierzu, powiem szczerze,

Ciało znikąd się nie bierze.

Trzeba ziobro dać wykroić,

By niewiastę zeń ustroić.

By w gatunku twoim była.

Lecz w tym tylko boska siła.

 

Cóż więc robić? – zwierz odrzecze.

– Chcę się zmienić, nie zaprzeczę.

Ale żeby zaraz ziobro?

Prawisz mi tu rzecz niedobrą.

Czy nie można mniej boleśnie

I tak bardziej nowocześnie?

By bez cięcia, bólu, męki

Na świat przyszedł zwierz maleńki?

 

Wprawdzie wzbudzasz we mnie troskę,

Gdzież mi brnąć w rewiry boskie.

Ale jest możliwość taka –

Powołać na świat zwiarzaka.

Okoliczność pewna sprzyja,

Abym mogła pomóc ci ja.

Jam nie jeż jest, lecz jeżyca,

Taka jeżowa samica.

A że mam akurat ruję,

Chętnie ciałem poczęstuję.

Poczuj tedy wolę bożą

I na grzbiet mi naskocz chożo.

 

Po czym wzięła w łapki lejek

I kapnęła nań olejek.

Wsunęła go między kolce,

By zwierz poczuł vita dolce

I przy kolczastym stosunku

Nie umknął jej z posterunku.

W końcu, myśli, zwierz się nada,

Jeśli mi rozkoszy zada.

Tak więc, chociaż niewygodnie,

Dokonali dzieła zgodnie.

 

Po tygodniach zaś niewielu

Rzecz cała dobiegła celu.

Zwierzowi samica jeża

Urodziła… jeżozwierza.

 

 

Wrocek, 30.05.2020 r.

 

niedziela, 16 października 2022

31. Dodo na Komodo

         Szanowni Tuzaglądacze,

znów sięgamy do zamierzchłych czasów, jeszcze dawniejszych niż prastare. Krótko mówiąc, co najmniej kilka er wstecz. Tak na oko – parę milionów latek. No i te lata tak sobie mijały, mijały, w przyrodzie miały miejsce różne zawirowania tudzież zaszłości. Ale jak by nie patrzeć, w całej tej przestrzeni czasowej pokusy na cudze baby były zawsze. Zwłaszcza, gdy było przyzwolenie, a nawet zachęta. Zobaczmy, co się przydarzyło bohaterom dzisiejszych rymowanych historyjek, bo to może nawet dawać do myślenia.

 

Dodo na Komodo

Taka historia. Ktoś by mógł powiedzieć, że to niemożliwe. Ja też twierdzę, że to niemożliwe. A jednak się zdarzyło. Ująłem to w wiersz okolicznościowy okołowielkanocny. Bohaterami wiersza są ptak drobiopodobny, który przeżywszy miliony lat, wymarł, oraz jaszczurka krokodylopodobna, która także przeżywszy miliony lat, ma się całkiem dobrze. Naukowcy zaś prowadzą badania systematologiczne i nie mogą dojść do ładu ani z dodo, ani z waranem.

 

Oto historia z pozoru całkiem niemożliwa,

Życie, jak to życie, lubi takie figle płatać,

Bo – prawda, absurd zgoła, jest tutaj niewątpliwa –

Ostatni dodo, choć nielot, chciał sobie polatać.

 

Z Mauritiusa ruszył, wylądował na Komodo,

Eleganckim telemarkiem, z przygiętym kolanem,

Wtem horror, przerażenie, o nieszczęsna przygodo!

Spotkał się oko w oko ze straszliwym waranem.

 

A dokładniej – z waranicą, żoną waranową,

Co nań apetyt poczuła od samego ranka.

Gdy mąż waran – romantyk w chmurach chodził z głową,

Nie jako danie go postrzegła, a w roli kochanka.

 

Szepnie mu do uszka: „Mój ty przepiękny brzydalu,

Spraw, abym chuć poczuła, kuj, tarmoś mnie fizycznie,

Bierz mnie, gwałć i pożądaj, kochaj w każdym calu.

Mąż myśli, że się rozmnażam partenogenetycznie.

 

Uwiodła go ta teoria pseudonaukowa,

Miast mi na ogonek wskoczyć i przekazać geny,

Woli klecić wierszydła, choć ja czekam gotowa.

Chyba mu płeć ma obrzydła, że pożąda weny.

 

Nie zwlekaj, każdy nasz krok to dla ludzkości mila,

Uchylmy odważnie tajemnic natury wieczko.

A kiedy już nadejdzie ta wiekopomna chwila,

Wykluje się z jaja prześliczne dzieciąteczko.

 

Pal licho, niech mąż mój już sobie te wiersze kleci,

Niech się oddaje ukochanej wenie miłośnie.

Postanowiłam, napłodzę z tobą wiele dzieci,

A potem uciekniemy hen hen – tam, gdzie pieprz rośnie.”

 

Gdy baba coś postanowi, nie ma na nią mocnych,

Waranica cichaczem dała nogę z Komodo.

Wraz z gachem przysiedli na Wyspach Wielkanocnych.

Głowią się teraz mędrcy: „Gdzie się podział dodo?

 

Wiemy – żył na Mauritiusie ostatni osobnik,

Powinny się przynajmniej zachować jego szczątki.

Stanowił dla nauki przepiękny ozdobnik.

Jak nielot mógł odlecieć? Co to za porządki?!”

 

A na Komodo popłoch, wykluły się dziwaki,

Anarchia przeniknęła naukowe tkanki.

Po wyspie łażą ni to jaszczurki, ni to ptaki,

Zoologiczne dziwy – jakieś dodowaranki.

 

Wzięto pod lupę poetę warana: „Mój drogi,

Mów, bo cała sprawa śmierdzi niemałym skandalem.

Czyżby pani waranowa przyprawiła ci rogi?”

„Och, moja żona? Ona uciekła z jakimś brzydalem.

 

Nade mną zaś czuwa wena niczym nieskalana.”

Tymczasem młoda para miała już plany stanowcze.

Z naukowca-systematyka zrobiwszy barana,

Najzwyczajniej w świecie prysnęła na Wyspy Owcze.

 

Wrocek, 27.03.2021 r.

 

 

 

 

 

niedziela, 9 października 2022

30. Radosny wierszyk o żabie

 

Szanowni Tuzaglądacze,

kontynuując tasiemca pod lotnym, a nawet górnolotnym tytułem „Wierszyczki quasi erotyczki”, nadal penetrujemy tak zwane elementy animalne. Włos się na głowie jeży (o jeżach też będzie, tylko kiedy indziej), co tam się wyprawia. Ale żeby nie było, nie ja zacząłem penetrację. Kto zaczął oraz całej reszty dowiecie się, Szanowni Tuzaglądacze, z wprowadzenia do poniższego wierszyka.

 

Radosny wierszyk o żabie

 

Jest to kontynuacja „Wiersza na pogodę” Małgorzaty Malickiej z jej książki pt. „Życie jest piękne”. Zwrotka oznaczona * jest oryginałem z ww. książki. Reszta moja. Wczułem się w klimat oraz w rolę.

 

Ptaszek sobie frunie z dala,

W górze słońce zapierdala,

Żaba dupę w wodzie moczy,

Kurwa! co za dzień uroczy.*

 

Dupa mokra, dupa blada,

Kąsek ci to jest nie lada,

Pan żab znalazł się figlarnie

I przeleciał ją analnie.

 

A ten ptaszek, co tam frunie,

Już przyczaił swą ptasiunię.

Pośród żab i rybek plusku

Wypietuszył po francusku.

 

Pan ryb też nie chciał być w tyle,

Nie chciał bzykać się jak byle,

By rybce nie było przykre –

Lizał w to, czym znosi ikrę.

 

Rybka także była miła,

Wdzięcznie mu się odwdzięczyła.

Uczyniła mu tę łaskę –

I płetwą zrobiła laskę.

 

Na brzegu zgraja się zbiegła,

Czując, że suczka uległa,

Zespół kundli doborowy

Wnet wykonał akt zbiorowy.

 

Nieopodal mógł padalec

Z padalcową w trawie zalec,

Odbyli jak na paradzie

Sześćdziesiąt dziewięć w przysiadzie.

 

I żeremie tuż przy stawie

Przysłużyło się zabawie.

Choć tłok wielki, bóbr na bobrze,

Każdy sobie zrobił dobrze.

 

Kret zwąchał drogę do norki,

Chętnej rui amatorki

I choć ślepy, to z ochotą

Krecią zajął się robotą.

 

Tylko chłop z babą w alkowie,

Cichcem, a nuż ktoś się dowie,

Nocą pożądaniu swemu

Dali upust po bożemu.

 

 

Wrocek, 5.05.2022 r.