niedziela, 27 sierpnia 2023

47. O tem potem

 

Szanowni Tuzaglądacze,

dawno już nic nie zapuszczałem, dlatego, abyście o mnie nie zapomnieli, zapuszczam. Dziś będzie bardzo figlarny, powiem więcej –  frywolny, ba, powiem jeszcze więcej – sprośny, a nawet bardzo sprośny wierszyk, więc zawczasu kto żyw, niech uderza do konfesjonału, aby podzielić się z proboszczem jego treścią, co niewątpliwie proboszcza uraduje. A jeśli komuś zapłoną uszy z ekscytacji, niech studzi je zimną wodą. Jest to domowy, lecz bardzo skuteczny sposób na okiełznanie rozpierzchłych kudłatych myśli, o czym nasze babcie bardzo dobrze wiedziały, ale przez modną wówczas skromność milczały. No, skoro instrumenty już nastrojone, to do dzieła.

 

O tem potem

 

Powiedzenie „Mierz siły na zamiary” nie wzięło się znikąd. Nasz narodowy wieszcz dobrze wiedział, co mówi. Dodał jeszcze „Miej serce i patrzaj w serce”, a nie w co inne. Ja, skromny artysta grajek i śpiewajek oraz wierszorymowajek też się o tym przekonałem, o czym poniżej donoszę.

 

Marzy mi się i marzy, gdy leżę pod kocem

I nad pieśnią kolejną okrutnie się pocę,

Z weną się bujać po rozległym rytmów morzu,

Rzecz się dzieje na wydmach, przy plaży w Niechorzu.

 

Kunszt muzyczny szlifować, dla mnie chleb powszedni,

Piosnka z rozlicznym chórem – jest to pomysł przedni!

Głowię się nad tym chórem, aż mnie zwoje bolą.

Niech tam, tekst jest dość prosty, można śpiewać solo.

 

Zaprosiłem pod kocyk raz dziewczątko płoche,

Przytulę bidulę i ośmielę ją trochę.

Wprost jawi się jej ciało jędrne apetycznie,

Może coś zrymujemy quasi erotycznie.

 

Tkliwe serca łopoty wywołamy wspólne,

I dreszcze podniecena – doznania szczególne,

Uczucia wzniosłe pomkną, by nie spłoszyć chwili,

Byśmy je rozpalając, nic nie uronili.

 

„Będziesz moją Muzą, ty, słodkie niebożę”.

Leżąc skromnie pod kocem, dziewczę rzekło: „Może”.

Chcąc ją nieco zachęcić, do rymów, rzecz jasna,

Głaskałem tu i ówdzie. Ależ ona krasna!

 

Dziewczę zaś z płochego stało się figlarne,

Nie poszły więc moje pieszczoty na marne.

Co zrobiło następnie? Tego nie zgadniecie –

Mistrzowsko zagrało uwerturę na flecie.

 

Potem na tych kocach, niczym abakanach,

Graliśmy symfonię na wszelkich organach.

Żeglowaliśmy śmiało na fali uniesień,

Koncert to był przedni, jak Warszawska Jesień.

 

Bałem się, że ją zmęczę, próżne me obawy.

To dopiero początek był dla niej zabawy.

A gdy już wyciska ze mnie siódme poty,

Ja mam dawno dosyć, jej nie brak ochoty.

 

I tak ledwo zipiąc, tyram w pocie czoła,

A ona spragniona: „Jeszcze! Jeszcze!” – woła.

Galopuję to „jeszcze!” niczym perszerony,

W końcu zlany potem, żebrzę wykończony:

 

„Zdążaj do finału – proszę – bez urazy”,

„Jeszcze tylko ze sześć, może z siedem razy”,

„Kupię – błagam – futro, obsypię cię złotem”,

Ona, dysząc ciężko, stęka: „O tem potem”.

 

Wrocek, 23.09.2022 r.

 

No, koniec na dziś ze świństwami. :)