niedziela, 31 lipca 2022

20. Gdy syn sołtysa

     Dziś nie będzie tak odlegle w czasie, ale w temacie jak najbardziej. Miłość krętymi chadza ścieżkami, trudno się więc dziwić, że z miłości rencistka rwała dla drania złoty ząb. Jednak na szczęście nie zawsze bywa tak dramatycznie, o czym, być może, przekona Szanownych Tuzaglądaczy poniższy wierszyk.

 

 Gdy syn sołtysa

 

Nostalgiczny utwór oparty na wyimaginowanych faktach.

 

Gdy syn sołtysa ruszał do miasta,

Rzewnymi łzami łkała niewiasta.

Czy stara panna, czy panna młoda,

Każdej jednako go było szkoda.

 

I dodatkowo też rwały łaszki –

Majtki, staniki, halki, apaszki,

Swetry i bluzki, kiecki, spódnice,

Pończochy w grochy i baranice.

 

Rwały i darły, szlochając z serca:

„Miasto to tyran, kat i morderca.

Nie zaznasz ty tam, chłopcze, wygody,

Tam beczki dziegciu, nie – jak tu – miody.”

 

Młódka, rozwódka, swatka, mężatka

Wtykały pieniądz w kieszeń gagatka.

Nie żałowały grosza wdowiego

Młode i stare stanu wszelkiego.

 

Stały w szpalerze, chusteczki w dłoniach,

Łez hektolitry, nagły ból w skroniach,

Czuły, jak więdną ich słodkie grona

(Taka przenośnia – dotyczy łona).

 

„Będziemy tęsknić, brak będzie ciebie.

Przy kim będziemy czuć się jak w niebie?

Kto nas przytuli, kto nas popieści,

Gdy nas opuści kochaś niewieści?”

 

„Szanowne panie, i ty, młodzieży,

Niech się defetyzm tutaj nie szerzy.

Niebawem wrócę, chcę tylko przecie

Zrobić zakupy w hipermarkecie.”

 

Wrocek, 18.10.2021 r.

😉

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz