niedziela, 12 lutego 2023

42. Umarł w butach

 

Szanowni Tuzaglądacze

Dziś zapuszczam drugi z wierszy wysłanych na konkurs „Wierszy ciepłych i pogodnych”. Nie sugerujcie się tytułem. J Zapuszczam bez rozwlekłych wstępów. Do dzieła!

 

Umarł w butach

 

Dziadka miałem, powiem szczerze, niezwykłego szałaputa,

A co chwilę zwykł powtarzać ulubione: umarł w butach.

 

Życie szaławiły wiódł on gładko, jak po nucie nuta,

Ale czego by się nie jął, skutek jeden – umarł w butach.

 

Na podróży jego szlaku Bombaj leżał i Kalkuta.

Gdy przechytrzyć chciał celników, oczywiście – umarł w butach.

 

Po kieszeniach dzwonkiem wszelka świata brzęczy mu waluta,

Kiedy chciał ją porachować, to po prostu – umarł w butach.

 

Sztukę zgłębić miał jeździecką, koń-szatan zwał się Boruta,

Dziadek pragnął go okiełznać i jak zwykle – umarł w butach.

 

Kiedy do kasyna wkraczał – lico harde, w pozie buta.

Lecz gdy do ruletki siadał, pewne było – umarł w butach.

 

Raz pewnego zawadiakę z prawej zdzielił i z mańkuta.

Ale gdy mu tamten oddał, nie miał wyjścia – umarł w butach.

 

Śniło mu się polowanie na słonia czy na mamuta,

Nie wziął strzelby ani dzidy, więc i we śnie – umarł w butach.

 

I tak to z powodu dziadka dzień po dniu była poruta,

Jednak był to niezły facet, mimo tego „umarł w butach”.

 

Kiedy dziadek babcię poznał, pierś wyprężył spod surduta,

A gdy mu spojrzała w oczy, zmiękł, a potem... umarł w butach.

 

Od tej pory jego postać zawsze była już jak struta.

W zapomnienie gdzieś odległe poszło wieczne „umarł w butach”.

 

Wspominałem go po latach. Nagle się wtrąciła babcia:

Co ty gadasz?! Umarł w butach? Nieee, twój dziadek umarł w kapciach.

 

 

Wrocław, 13.04.2002 r.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz