Szanowni, do bólu najmniejszej kosteczki cierpliwi Tuzaglądacze
Dzisiaj odstąpię od frywolenia i zapuszczę, zgodnie z obietnicą, wiersz, który okazał się najlepszy w konkursie „Wierszy Ciepłych i Pogodnych im. Huberta Horbowskiego” w Lubaniu jesienią zeszłego roku. Nie będę się rozpisywał o tym co i jak, bo już zdążyłem się utaplać w miodzie, który spłynął na moje serce wraz z werdyktem jury. A zatem do dzieła. Dodam tylko, że ten dom istnieje naprawdę.
Mój azyl osobisty
Jest taki kącik na świecie od zgiełku oddalony,
Gdzie nagle kończy się asfalt i pętlę mają wrony,
Gdzie woda bije z ziemi, kamień z kamienia wyrasta
I mnóstwo jest kilometrów do najbliższego miasta.
Nie ma tam telewizji, ani zasięgu wcale,
Multikin, megastorów, hipermarketów, ale…
Tam w pewnej starej chacie jest na poddaszu pokój,
Gdzie mieszka błoga cisza oraz najświętszy spokój.
Łazienka jest w strumieniu i busz pcha się oknami,
I wokół, jak okiem sięgnąć, zieleń nad zieleniami.
Wpadam tam kiedy mogę – często lub jeszcze częściej,
W mój azyl osobisty, w me bezgraniczne szczęście.
Na przyzbie se przycupnę, w sieni się wsłucham ciszę,
Gdzie pod powałą gacek w dół głową się kołysze.
Przymrużę w słońcu oczy, zapatrzę w barw feerie –
Tak w okamgnieniu do cna ładuję swe baterie.
Ciekawscy zapytają. Tak oto im odpowiem:
– Gdzie leży owo miejsce? Wiem, ale nie powiem.
Wrocek, grudzień 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz