środa, 22 kwietnia 2015

3. Dokument Ciała

Ciao ciało

Wprost z Italii nadleciało,
Powłóczyście mnie zmierzyło,
Boskie fidiaszowskie ciało –
Serce me jak wilk zawyło.

Jakby tego było mało,
Żar z mych lic buchnął jak z pieca,
Całe moje ja” zwariowało,
Z marszu padła ma forteca.

Ach te oczy, oczy czarne, południowe, takie cacy.
Przez te oczy duszę, rozum podałam mu jak na tacy.
Kusicielsko w złotym słońcu zalśniłam udami w mini,
On z wdzięczności błysnął fotką rozparty w swym lamborgini.
Gruby portfel, śniada cera i te jego włoskie gadki,
Jednym słowem i dosłownie rozłożył mnie na łopatki.

A potem to już się działo,
Czas leciał jak kamień z procy,
Wciąż i wciąż nam było mało,
Brakowało dni i nocy.

Marzenia snuliśmy wcale nie mini –
Ja o ferrari, on o bambini,
Ja – wielkim świecie, on – domku małem.
Ja – całą duszą, on całym – ciałem.

Dobrze się wiodło i szło jak z płatka,
Przyszłość jawiła się jasna, gładka,
Mierzyłam suknię w ślubnym salonie –
Pięknie mi było w kwiatach, w welonie.
Już zamówiono siwki z wolantem,
Na palcu zalśnił pierścień z brylantem.

Podążaliśmy w przyszłość świetlaną,
Aż do dnia tego, kiedy to rano
Na stole kartka, a na niej stało:
Amore mio, amore ciao.

Wlepiam wzrok w palec, tam za łez mgiełką
Oprawne w tombak zwyczajne szkiełko.

Na łez otarcie:

To co w pieluchy mi robi siusiu,
Oczy ma piękne, bo po tatusiu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz