Można zaszaleć bez granic, jak bohaterka poprzedniego wiersza. Można, czemu nie. Lecz jeśli się jest młodą, skromną i niedoświadczoną dziewczynką, kocha się raczej platonicznie. Wzdycha po nocach, wylewa swe uczucia na strony pamiętnika, lub pisze dyskretne liściki do obiektu tych wzdychań. Czasem nawet może się trafić zdjęcie. Też tak miałem, wzdychałem do aktorki Grażyny Staniszewskiej, tyle że nie wyznawałem jej miłości w pamiętniku, ale duże zdjęcie z okładki tygodnika „Film” przechowywałem. No i z tych oraz innych względów finał tego uczucia nie mógł być taki, jak w kolejnym wierszyku.
Z miłości korespondencyjnej
W wirtualnym świecie nie ma granic i niemożliwości. Ale zdarzają się dziwne przypadki.
Na kominku stoi fota
W ramce zdobnej, istny art.
W tle jaśnieją Złote Wrota,
Z frontu gość miliony wart.
W otwartych drzwiach cadillaca
Błyska w ustach złoty ząb,
Uśmiech drapieżnego ptaka
Z mocą jerychońskich trąb.
„Tamten kto to? – pytam mamy –
Ojciec chrzestny, stryj czy swat?”
„Nie, to showman bardzo znany,
A prywatnie to twój dad.
Poznałam go w internecie,
Naście latek wtedy miałam,
Konkurs szedł na całym świecie,
Wzięłam udział i wygrałam.
Kochaliśmy się, to pewne,
Do Stanów wyjechać chciałam,
Pisaliśmy listy rzewne,
Lecz nigdy go nie spotkałam.”
„Ale jak to ma się do mnie?
To mym ojcem nie twój mąż?
Mówiłaś, konkurs wygrałaś?”
„Tak, korespondencyjnych ciąż.”
Wrocek, 5.02.2022 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz