piątek, 25 października 2024

64. Przeciwlotniczy Antek

 

Tak mi się kiedyś napisało. Aż się prosi, żeby zapuścić, bo lepszej okazji nie będzie.

 

Przeciwlotniczy Antek

 

Poszedł Antek na wycieczkę,

Wziął z sobą parówki w teczkę.

Wsadził także puszkę coli,

Nagle jak coś wypierdoli.

 

Antek spojrzał z lękiem w górę,

Ujrzał coś, jak gdyby chmurę.

Coś wielkiego jak słoń jaki

Wali z nieba prosto w krzaki.

 

Patrzy Antek pełen trwogi,

Z trwogi trzęsą mu się nogi.

Przerażony w krzaki bieży,

Tam wrak Tupolewa leży.

 

Myśli Antek, idąc z pola,

Zajebistą moc ma cola.

W połączeniu z parówkami

Daje efekt wprost tsunami.

 

Wszystkie pułki z Antka woli

Wyposażyć w puszki coli,

Zaś zbrojownie z hangarami

Mus zapełnić parówkami.

 

Antek jest zadowolony,

Wszak ministrem jest obrony.

Niech wrogowie się z nim liczą,

Bo ma broń przeciwlotniczą.

 

Wrocek, 4.12.2020 r.

 

niedziela, 13 października 2024

63. Alaska

 

         Zapragnąłem kiedyś, ja, prześmiewca i notoryczny jajcarz, napisać wiersz poważny, a nawet bardzo poważny, ba!, monumentalny. Gdzie może być bardziej majestatycznie, gdzie góry nieprzebyte, przyroda dzika, aura surowa i w ogóle, niż na Alasce? Tak więc moi Szanowni Tuzaglądacze tym razem odstąpmy od naszej ulubionej frywolnej tematyki i zobaczmy, jak mi poszło pisanie na poważnie. Udajmy się zatem – Wy razem ze mną – w tę niedostępną krainę, kędy dziki zwierz przemyka itd.

Alaska

 

O Alasko! Tyś niczym potężna, niezdobyta Troja,

Skaliste cię chronią brzegi jak Achilla zbroja.

Niedostępne gór szczyty zdobne w śnieżne czupryny,

Nieprzemierzone lasy, dzikiej pełne zwierzyny.

Twa zdradliwa zachłanność niejednego wchłonęła gieroja.

Alasko! Tyś groźnej, pierwotnej natury ostoja.

 

Alaska. Starzec tęsknym okiem horyzont ogarnia.

Stoi w oknie, wspomina, gdy jako dzieciarnia

Wspinał się, skakał, biegał. Miał to wszystko z bliska –

Skał załomki, szczeliny, stromych zboczy urwiska.

Dziś jeno patrzeć może ze smutkiem z daleka.

Alasko, jak się tobą cieszyć, gdym teraz kaleka!

 

Alaska. Mówią mu: – Pójdźmy, jeszcze na to pora,

By okiełznać, pokonać cielsko tego stwora.

Jeszcze cię stać na wysiłek krom bólu, niemocy.

Po cóż tęsknić za dnia i płakać po nocy,

Jeśli możesz spełnić tłumione pragnienie.

Alaska. Ona da ci energię, siłę i natchnienie.

 

Alaska. Tak, tak, w góry! Iść już trzeba,

Zaspokoić łaknienie niby kromką chleba.

Nagle staje jak wryty, do sieni się cofa.

Mówią: – Szybciej, szybciej! Jakaś katastrofa?

Ale już starzec, chromy, z chaty się karaska

I zrzędliwie odrzecze: – Szybciej, szybciej. A laska?!

 

Wrocek’29.10.2014

 

 

niedziela, 15 września 2024

62. Umówiłem się z nią na dziewiątą trzydzieści

 

    Śpiewał kiedyś Jerzy Połomski, że z dziewczynami nigdy nie wie się. Wziąwszy te słowa za przestrogę, postanowiłem być sprytniejszy od owych dziewczyn i je przechytrzyć. Dlatego umawiając się na następną randkę wziąłem poprawkę na te ich tam takie różne. Skutek rewelacyjny. No, prawie. No, dobra, niezupełnie prawie. No, już dobra, dobra, całkiem nie prawie. OK, całkiem do d….

 

Umówiłem się z nią na dziewiątą trzydzieści

 

Życie często jest niemiłych pełne niespodzianek,

Wszelako spóźnień kobiet – dam, flam i kochanek.

Wystawiając na próbę swych oddanych amantów,

Beztrosko czynią z onych najzwyklejszych frantów.

To wszystko mam na względzie ponaglany chętką,

Gdy do panienki zapałam przez rumianek miętką.

Takoż wziąłem poprawkę na makijaż niewieści,

I umówiłem się z nią na dziewiątą trzydzieści.

Nim luba machnie oko, rzuci puder na lica,

Zrobi wszystko, by wyglądać jak ta anielica,

Szminką pociągnie usta, kaskadę loków skręci,

Perfumą oszołomi, feromonem zanęci.

To wszystko musi potrwać i z tej to przyczyny

Mam dla siebie dość czasu, całe pół godziny.

Tysiąc osiemset sekund – zanim one upłyną,

Wiele mogę zdziałać, nim się spotkam z dziewczyną.

Popuszczam wodze fantazji i wymieniam w duchu:

Mogę czytać, grać w karty albo zażyć ruchu.

Mogę serial obejrzeć, wysłać maila znajomym,

Skreślić kupon lotto – wszystko w czasie znikomym.

Mogę nawet się zdrzemnąć, bo czasu tak wiele

I tę opcję wybieram, w końcu mamy niedzielę.

Drzemka rozjaśni umysł, wzmocni siły witalne,

By ich starczyło na czyny wcale nie trywialne.

Bym mógł działać z fantazją, werwą i ochotą,

By dzień cały i wieczór upłynął jak złoto.

By wreszcie mojej lubej na wszystko gotowej

Zaimponować energią bliską atomowej.

Światowo szarmancki, gdy się już spotkamy,

W garści czekoladki, śliczny bukiet dla damy.

Dzień dobry. – Uścisk dłoni, warg muśnięcie płoche,

Zamruga powiekami, uśmiechnie się trochę.

I pójdziemy w aleje w dnia przyszłość świetlaną,

Chwil słodkich wabi wiele, wszak dopiero rano.

Potem kino, kawiarnia i spacer za ręce

A jak bozia pozwoli, to może coś więcej.

I dla pewności z poprawką na rytuał niewieści

Umówię się z nią znów na dziewiątą trzydzieści.

Wtem obraz umyka tej niebiańskiej sielanki,

Rozmywa się w powietrzu jak mydlane bańki.

Zrywam się. Pobudka! Tam czeka niewiasta!

Na cyferblat zerkam: – Kurwa, jedenasta!

 

Wrocek, 13.04.2020 r.

 

sobota, 31 sierpnia 2024

61. Meid in Czajna

Dziś, Drodzy Tuzaglądacze, trochę historii. Nie tej wielkiej przez duże „H”, ale takiej mojej, malutkiej, rzec by można historyjki. Wierszyk, który dzisiaj zapuszczam, onegdaj wysłałem na konkurs do Katowic. Konkurs miał nazwę „Fredrowanie”, więc uznałem, że to coś dla mnie. I się nie pomyliłem, bo wierszyk został wyróżniony. A ponieważ zdarzyło się to pierwszy raz w moim życiu, pojechałem do Katowic na rozdanie nagród laureatom (na moim profilu jest zdjęcie – ja to ten z brodą i z wniebowziętą miną). I od tego się zaczęło. I trwa. A oto wierszyk.

Meid in Czajna

 

W każdym mieście bar na barze, konsumować mknie ferajna,

Na talerzu jest chińszczyzna, a na szyldzie: Meid in Czajna.

 

W warzywniaku stos owoców – rzecz dostatku miarodajna,

Ale na co tylko spojrzysz, ma pieczątkę: Meid in Czajna.

 

Butik ekstra modą kusi – każda kiecka bardzo fajna,

A na metce zgrabnym drukiem wypisane: Meid in Czajna.

 

Sprzęt elektro i gadżety – niczym jakaś misja tajna,

Bo dyskretny na kartonie mają nadruk: Meid in Czajna.

 

Piękna fura sobie pędzi – wypasiona, nadzwyczajna,

W niej pod maską na tabliczce wytłoczone: Meid in Czajna.

 

Chodzą lale po poboczu – erotyka w noc sprzedajna,

Na pośladku każda nosi tatuażyk: Meid in Czajna.

 

Potomek mój na świat przyszedł, wtem dopada mnie myśl skrajna –

Czy w beciku, gdy rozwinę, ujrzę dziecię: Meid in Czajna?

 

Wrocek, styczeń’ 2014